04-03-2011, 09:29 PM
(04-03-2011, 04:23 PM)Drewniak napisał(a): Zdziwilo mie raz tylko, jak chwile pojamowalem z nauczycielem mojego
perkusisty, gralem z gosciem pierwszy raz, ba, pierwszy raz widzialem na oczy
MiazgaW pewnym momencie zrobilismy taka serie numerow, ze gdyby nie bas
na ramieniu i syf na podlodze to bym usiadl z wrazenia. Oczywiscie udawalem,
ze dla mnie to norma i nie ma w tym nic dziwnego
Miałem identyczną sytuację na jamie z Kubajkiem - perkusistą Róż Europy bodaj. Pierwszy raz gościa widziałem na oczy, pierwszy raz z nim zagrałem, sadziliśmy przejścia triolami razem w tych samych momentach - zrozumienie pełne, chemia przewyższająca pojmowanie Kiriskłodowskiej. Ale miałem tak kilkukrotnie (w mniejszym stopniu co prawda, ale zawsze) z pałkerami, którzy lepiej (lub dużo lepiej) grali na perkusji niż ja na basie.*
Wysnuwam stąd teorię, że łatwiej zagrać w duecie z lepszym perkusistą (który jest niejako bardziej fundamentem w sekcji, a basista to już wylewka)

W tej chwili gram z perkusistą, z którym razem uczyliśmy się grać na instrumentach zakładając swój pierwszy zespół i możemy się nie słyszeć, a robić to samo. Jednak nie wynika to z tego, że należy grać razem od urodzenia żeby się rozumieć w sekcji, a raczej mieć podobne inspiracje i postrzeganie muzyki. Ogranie nie przeszkadza, ale nie jest moim zdaniem konieczne przy zawodnikach potrafiących trzymać instrumenty/pałki w dłoniach.

*Ciekawe jak im się ze mną grało... (: