(06-29-2013, 08:09 PM)Burning napisał(a):(06-29-2013, 03:21 PM)Bolem napisał(a): gitarzyści znają się na basie lepiej niż ja sam.Trv story :S
Pozostaje więcej ćwiczyć i sadzić takie linie, że realizator w studio sam da głośniej
PS: jak może mi się w ogóle podobać bas w ekstremalnej muzie, skoro zazwyczaj go praktycznie nie ma?
Zyklon, Vomitory, Vital Remains, Prostitute Disfigurement, Monolith Deathcult... coś niby buczy, ale co? Muł + kibel..
Nieco lepiej bywa w grindzie - kibel z gruzem
Ostatnio dowiedziałem się, że Jazzbass w CLkę to "karton", a "cos jest nie tak...skoro juz nie 5 czy 10 osob mi przychodzi i mowi ze cos bys nie wpial to brzmi tak samo na tym piecu".
No i śmieszne jest, jak ci sami gitarzyści, którzy mówią ci o brzmieniu (środek to jest dla gitar) jak przyjdzie grać koncert to "ja biorę samą gitarę". I potem grają ciężki metal na jakimś bluesowym voxie 30 watowym i narzekają. Bardzo rzadko się spotykam z gitarzystami/wokalistami którzy by dbali jakoś o brzmienie, zazwyczaj jak można nie brać sprzętu to nie biorą (niezależnie od tego czy grają na mesach czy na combach za 500 zł), chociaż to pewnie wynika z tego że gram na poziomie nisko-średnim. Mają totalnie wyjebane, nie wiedzą, że trzeba zmieniać struny, nikomu nie przychodzi do głowy, że zamiast używać skrajnych ustawień equalizera lepiej wymienić gitarę (albo właśnie struny).
W takich warunkach (zgodnie z tematem w którym piszemy) bardzo ciężko brzmieć zajebiście. Bas jednak musi siedziec w kontekście zespołu w przeciwieństwie do gitar, stąd ich podejście "zawsze jakoś będzie". Nie dasz rady dobrać sprzętu, ustawień na przyzwoity poziom podczas 30 sekundowej próby. Jeszcze gorzej jest, jak grasz na nieswoim zestawie hartke+ashdown (wiem, stereotyp). W takich sytuacjach mi zawsze pomagał sansamp, który niezależnie od zestawu na którym grałem brzmiał przyzwoicie. Oczywiście przegrywa to w warunkach testowania sprzętu u Alfika, ale takie warunki zdarzają sie jednak nieczesto, jeśli mówimy o nieprofesjonalnym poziomie.
U mnie zawsze jest taktyka taka, że nalegam, żeby brać na koncerty sprzęt do basu, wtedy gitarzyści nie muszą brać swojego. Ja brzmię w miarę przyzwoicie, a oni niech się martwią. Niestety... Bo wolałbym, żeby całość brzmiała, ale co zrobisz.
Jak grasz na przesterze to dochodzi kolejna sprawa- mikrofon. Osobiście tylko raz byłem nagłaśniany z mikrofonu, na wiekszosci koncertów to, że bas idzie z linii było oczywistością. Jak zacznę z jakimś bandem konkretniej koncertować to na pewno zaopatrzę się co najmniej w jakiegoś sm57.
Miałem jeszcze jedną ciekawą sytuację- kiedyś przed koncertem podszedł do mnie basista, jakaś gadka szmatka ("ooo, masz ampega?") i mi mówi czy może pograć na basie. Ja mu mówię, że spoko, ale to niebardzo ma sens, bo tutaj nie ma żadnego nagłośnienia, zresztą koncert trwał. Nie był to dla niego problem
Aaale sie spisałem. Żeby nie było, że się mądrze- wiem, że moje doświadczenia to nic w stosunku do innych (zagrałem może z 50 koncertów). Wylewam żale po prostu
fender -> fender -> fender


