Ogarnięty śpiewający gitarzysta chałturniczy z pięknej ziemi świętokrzyskiej gwałtownie poszukiwany.
Czy istnieje taki ktoś ? Bo mam wrażenie, że nie.
- żeby umiał grać w miarę
- żeby umiał śpiwać (jest laska do wokalu, więc nie musi ciągnąć całej chały, ale pół)
- żeby znał wiejski repertuar i nie kazał se pisać akordów do "jedziepociongzdaleka"
- żeby był fajny, w miarę uczciwy, w miarę punktualny, w miarę nie pijący w pracy
- żeby miał poczucie humoru i gadkę do ludzi
- żeby nie gwiazdorzył.
Jeśli taka hybryda istnieje, to jest praca, prawie 20 chał w istniejącym zespole.
Baza kapeli - wioska 20 km na zahut od Kielczech.
Tylko ktoś kumaty, bo nie ma czasu i ochoty na 50 prób. Dwa wieczorki żeby się wyczaić i do roboty.
Mieliśmy już paru gości na "przesłuchaniach", którzy przez telefon przedstawiali się jako połączenie Marka Raduli z Biesiadną Marylą, a na poligonie nie umieli wykrzesać z siebie, że do tanga trzeba dwojga i że jesteś szalona.
A tu nie chodzi o Marka Radulego i Marylę Biesiadną, ale kogoś, kto w miarę sprawnie wykona ich hity w towarzystwie słabego, ale sympatycznego zespołu.
Jeśli znacie kurwa kogoś, kto kuma czaczę i chce zarobić dyszkę na boku, to dajcie znać, bo zaczynam wierzyć, że województwo świętokrzyskie to czarno dziura.
Edit. A jeśli ten mityczny, nieistniejący, acz możliwy śpiewający gitarzysta umiałby jeszcze z 6 akordów na akordeonie (Cedur, Efdur, Giedur, Bedur, Esdur, demol, giemol - no dobra, siedem...) albo dmuchnąć w jakąś rurę nadętą, i do tej kapeli się nada i dołączy, to osobiście ponegocjuję z atrakcyjną wokalistką, żeby mu to dodatkowo wynagrodziła na pierwszej albo drugiej chałturze.
Geje na dodatkowe wynagrodzenie liczyć nie mogą. Sory, ale chłopaki u nas są hetero.
Czy istnieje taki ktoś ? Bo mam wrażenie, że nie.
- żeby umiał grać w miarę
- żeby umiał śpiwać (jest laska do wokalu, więc nie musi ciągnąć całej chały, ale pół)
- żeby znał wiejski repertuar i nie kazał se pisać akordów do "jedziepociongzdaleka"
- żeby był fajny, w miarę uczciwy, w miarę punktualny, w miarę nie pijący w pracy
- żeby miał poczucie humoru i gadkę do ludzi
- żeby nie gwiazdorzył.
Jeśli taka hybryda istnieje, to jest praca, prawie 20 chał w istniejącym zespole.
Baza kapeli - wioska 20 km na zahut od Kielczech.
Tylko ktoś kumaty, bo nie ma czasu i ochoty na 50 prób. Dwa wieczorki żeby się wyczaić i do roboty.
Mieliśmy już paru gości na "przesłuchaniach", którzy przez telefon przedstawiali się jako połączenie Marka Raduli z Biesiadną Marylą, a na poligonie nie umieli wykrzesać z siebie, że do tanga trzeba dwojga i że jesteś szalona.
A tu nie chodzi o Marka Radulego i Marylę Biesiadną, ale kogoś, kto w miarę sprawnie wykona ich hity w towarzystwie słabego, ale sympatycznego zespołu.
Jeśli znacie kurwa kogoś, kto kuma czaczę i chce zarobić dyszkę na boku, to dajcie znać, bo zaczynam wierzyć, że województwo świętokrzyskie to czarno dziura.
Edit. A jeśli ten mityczny, nieistniejący, acz możliwy śpiewający gitarzysta umiałby jeszcze z 6 akordów na akordeonie (Cedur, Efdur, Giedur, Bedur, Esdur, demol, giemol - no dobra, siedem...) albo dmuchnąć w jakąś rurę nadętą, i do tej kapeli się nada i dołączy, to osobiście ponegocjuję z atrakcyjną wokalistką, żeby mu to dodatkowo wynagrodziła na pierwszej albo drugiej chałturze.
Geje na dodatkowe wynagrodzenie liczyć nie mogą. Sory, ale chłopaki u nas są hetero.